niedziela, 3 czerwca 2018

"Nie wiem, nie znam się, ale się wypowiem"- plaga wszechwiedzących ekspertów w Internecie

Od dłuższego czasu możemy zauważyć (i to bez żadnych tam statystyk, czy badań) rosnący trend ekspertów od wszystkiego. Tematy rozmaite, od poważnych, aż po najdurniejsze pierdółki i zawsze gdzieś tam musi błysnąć oświecony typ, który sypie mądrościami jak z rękawa. Gardzi innymi, jest łasy na przyznawanie mu racji (np. na fb znane emotki, m.in. łapka w górę). Oczywiście szybko wychodzi na jaw jego/jej ignorancja co do znajomości tematu, ale nic nie szkodzi, jego/jej to nie rusza, bo ma przecież przenajświętszą rację. Co tam, że spiera się z kimś obcującym w temacie każdego dnia, albo z kierunkowym wykształceniem. On/a ma rację i koniec (nawet jak ta jego racja obok tej prawdziwej nie leżała). 



Papierowi eksperci szerzą się wszędzie, ludzie nie mają za grosz pokory, szacunku do tych co rzeczywiście mają pojęcie. Dopatrywałabym się tutaj wyjątkowo niskiej samooceny i chcąc sobie podbudować wątłe ego paplają głupoty, zgrywają Bóg wie kogo. Razi to strasznie po oczach, a wystarczyłoby prowadzić normalną dyskusję, albo zwyczajnie siedzieć cicho. Ja np. nie znam się na wielu rzeczach. Często z rozmówcami od razu wprost rzucam karty na stół "nie znam się, weź mi to wyjaśnij", albo "nie mam pojęcia co i jak". Serio, to nie jest wstyd nie być alfą i omegą, przyznać się do swoich braków

Prywatnie interesuje mnie tematyka kosmetyków w sensie odczytywania składów i tego jak producenci robią z ludzi idiotów wciskając orgastyczne hasełka i slogany na opakowaniach byle te baby to kupowały. Temat na inny wpis, ale tak jest. Mimo, że mam pracę powiązaną z tym sektorem i od lat się wdrażam w tajniki kosmetyczne to nadal czuję, że mi daleko do poziomu eksperta, albo zaawansowanego znawcy. Wchodzę na grupy fb powiązane z tym zagadnieniem i uwierzcie mi, siedzę cicho, głównie czytam. Dlaczego? A no, bo tam jest dużo tych prawdziwych ekspertów, ludzi z wykształceniem. Nie wychylam nosa jako laik (porównując się do nich), ale często widuję dosyć śmiałe osóbki chcące zabłysnąć swoją wiedzą-niewiedzą. Niestety takie persony obniżają poziom dyskusji w grupie. I to się dzieje tak wszędzie.

Polacy lubią się mądrzyć i wróżyć wybujałe scenariusze. Mają też niezdrową cechę, gdzie często dolewają hektolitry pesymizmu. I oczywiście jadu. Dzień bez złośliwości dniem straconym. A jak! Dobrze dziadowi, niech zna swoje miejsce! Jemu nie może być lepiej niż mi, ja wiem lepiej niż on. 

Zastanawiające jest to, że spora rzesza tych cebulaków i Januszy w realu staje się biernymi ludkami, ledwo odzywającymi się, kiedy zostaną o to poproszeni. Jakby te wszystkie frustracje i niespełnione ambicje wylewają przez swoje klawiatury. Nadal chyba myślą, że są anonimowi, bo zrobią fejk konto, albo siedzą pod tajemniczym nickiem. 



Co robić, kiedy zostaniemy w sieci zaatakowani mądrościami jaśnie szlachty?

1. Olać. Ignorowanie często jest najgorszą karą dla takich pieniaczy. Tylko czekają, aż chwycisz haczyk i zaczną wplątywać ciebie w niepotrzebną gównoburzę. I oczywiście ich na wierzchu i oni mają rację...
2. Odpowiedzieć, ale z dobrym przygotowaniem, np. linki do jakichś sprawdzonych źródeł, badań potwierdzających nasze racje.
3. Czekać. Jeżeli prowokator okaże się żałosnym trollem to może się odezwać ktoś trzeci w naszej obronie i merytorycznie skopać tyłek takiemu cwaniaczkowi (gościu dostaje za swoje + mamy sprzymierzeńców).

Wchodzenie w płytkie pyskówki spowoduje, że przegramy i damy pożywkę takim typkom. Karmiąc ich powodujemy, że utwierdzają się w swojej nieomylności i świetności i niestety będą dalej zatruwać Internet swoją uprzykrzającą osobą. 

Codziennie mamy wątpliwą szansę napotkać jakichś frustratów, ważniaków, pseudo ekspertów. Czasem aż się odechciewa gdziekolwiek udzielać, bo zaraz nas zjedzą (a już nie daj Boże i zwolennicy takiego gościa), albo słownie zlinczują. A szkoda nerwów. Meliska, papierosek, piwko, znajomi, albo seks (niepotrzebne skreślić) i świat staje się bardziej znośny.

Swoją drogą, ciekawe co tacy ludzie muszą robić w codziennym życiu, by w sieci zamieniać się o 180 stopni i oślepiać swoim niby- blaskiem?

1 komentarz:

  1. Jak ja nie lubię takich typów, tym bardziej, że najczęściej ukrywają się pod fejkowym kontami... Najczęściej olewam takie osoby, nie ma co z nimi wchodzić w dyskusję, bo to dla nich największa frajda.

    OdpowiedzUsuń