niedziela, 27 maja 2018

Z punktu widzenia matki- co mnie drażni w tym, że ktoś widzi we mnie maDkę

Jak dobrze wiecie, teraz bycie matką jest niefajne, często obciachowe, kojarzone ze sfiksowaną mamuśką, która wypluła mózg razem z łożyskiem. A przynajmniej teraz panuje takie przekonanie w internecie i wybranych środowiskach. Może i mają rację, może i nie. Ale na pewno da się tu zauważyć kilka powtarzających się schematów i typów zwolenników takiego wizerunku.

Po pierwsze, najczęściej larum podnoszą młodziutkie osóbki, zwykle nieletnie, lub podlotki z dowodem osobistym odebranym maksymalnie kilka lat wstecz. Dominujące są w tutaj osobniki płci żeńskiej, wojowniczo nastawione do starszych, lub niedawno doświadczonych macierzyństwem. Upajają się tym, że są wolne, młode, piękne, bez obciążeń psychicznych i finansowych. To wszystko ma stanowić ich atut, życiową ścieżkę. Najwyraźniej chcą pozostawać w takim stanie aż do wieczności, pomijając chyba aspekty przemijania i starości. No cóż, prawo młodości.

Drugą wyraźną grupą są osoby zbliżające się, lub nieco po 30-tce, które świadomie unikają zakładania rodziny, nie udało im się, coś nie zagrało, mają jakiś żal do życia i losu. Tutaj z kolei mocno zaznaczają chęć robienia zawrotnej kariery, dziecko to śmiertelna przeszkoda, stanowi jedynie synonim kuli u nogi.

Trzecim typem osobników są jednostki nastawione na konkretną politykę. Najczęściej są to proaborcjoniści, liberałowie, ideowcy, rzadziej współcześni hipisi. Nie jestem ani za lewicowym, ani prawicowym światopoglądem. Mam raczej neutralne spojrzenie na politykę, nie jestem z tych, że jak jestem za PO to przeciw PISowi, czy odwrotnie (swoją drogą jest więcej opcji, ale to nie na temat).

Co ciekawe, wśród panów, facetów, chłopców, chłopaczków chwytanie tego trendu na madkowy hejt tyczy się głównie młodych i najmłodszych. Poprzeglądajcie sobie portale z memami, grupy, fanpage'e na facebooku widać to jak na dłoni.

No i po identyfikacji osobników można sobie teraz zadać pytanie- no i co im to daje? Myślę, że odrobinę podbudowania sobie swojego wybujałego ego. Teraz młodzi w kwiecie wieku są nastawieni na egoistyczne zaspakajanie swoich potrzeb i pobudek, stawiają na piedestale tylko swoje "ja" i swój konformizm. Taki bezdzietny teraz to przeczyta i wyskoczy na mnie z tekstem typu "ale co ty pieprzysz, nie chcę mieć gówniaka/kaszojada/bachora/szczyla (możecie sobie dopisać, lub niepotrzebne skreślić), na co mi, tylko sra, szcza, smrodzi, brudzi, żre, wrzeszczy i nie daje spokoju! Wolę w tym czasie zdobyć dobrze płatną pracę i ciężko na siebie zarabiać, a nie pobierać te cholerne 500+". Może i ma rację, może i nie.

 Tak powiedzmy sobie szczerze, w tym kraju być spełnionym zawodowo, z godnymi zarobkami, najlepiej z własną firmą i bez cudowania ze skarbówką i ZUSem graniczy z cudem. Podjęcie tego zagadnienia pozwala nam na szersze spojrzenie na tych hejterów. Jeszcze nie znają co to znaczy dostawać od życia w dupę i co stawiać jako najwyższe wartości, lub dostali, ale chyba aż za nadto i teraz swoje jadowite żale przelewają na Bogu ducha winne kobieciny z młodymi obywatelami kraju.

Jak byłam młodsza o te 10-15 lat, to też miałam idyllistyczne plany na życie, tu zawrotna kariera, tu kupę szmalu będę zgarniać, życie jest proste, ale trzeba chcieć i brać się do roboty. No i się brałam i zasuwałam w pocie czoła. I po tych kilku ładnych latach gówno z tego mam. Odkryłam, że jestem korpoludkiem, nic nieznaczącym pionkiem tyrającym niczym w gułagu za półdarmo, bez zdolności kredytowej, która by mnie satysfakcjonowała, bez perspektyw, bez przyszłości. I po latach rozważań i toczenia się w niebycie oświeciło mnie. Nie to jest moim życiowym celem- dymać do upadłego i stać w miejscu, nie zdzieranie pazurów o parę groszy wątłej premii, nie o wyniki dla pracodawcy, by mu tym robić wątpliwą wazelinę + i tak pastwienie się nad całym zespołem. Rodzina. Własna rodzina. By było dla kogo się starać, by uspokoić wyjące we mnie drzemiące instynkty macierzyńskie, by można było się podzielić z kimś i przekazać swoją wiedzę i życiowy bagaż doświadczeń.

Jednak ja sprzed 10-15 lat wstecz różniłam się od dzisiejszych młodych. Nie naskakiwałam na matki z dziećmi, ani tych z niemowlakami, przedszkolakami, szkolniakami, czy licealistami. Nie znałam się na wychowaniu i co powinno być dla dziecka dobre. Zwyczajnie to było poza moim okręgiem możliwości i wyobrażeń. Teraz mamy wysyp ekspertów od wszystkiego, w tym od tego jak matki powinny wychowywać swoje pociechy. Najlepszy paradoks tego jest taki, że najbardziej zacne rady i złote myśli wychodzą od bezdzietnych, w dodatku młodych, niedoświadczonych, zgorzkniałych i bezdzietnych (rzadziej starych kawalerów, czy starych panien), którzy są niczym alfa i omega, nieomylni, mogliby postawić sobie w domu ołtarzyk i robić za wyrocznię.

Co ciekawe te rady nie idą jako objaw dobrej woli, ale złośliwości, zawiści, generalizowania i pakowania wszystkich do jednego wora. No bo przecież każda kobieta z dzieckiem to maDka, bo każde dziecko wyłącza matce myślenie, jest durna, bezczelna, często też niedouczona z polskiego na poziomie podstawówki. Owszem, są patologiczne mamuśki, porąbane, czy nawiedzone. Ale to jest mały procent reszty na tym globie.

Niesamowicie irytuje mnie ta idiotyczna moda. Cisną na te kobity i kompletnie niczego nieświadome dzieciaki, a prawda jest taka, że każdy/a ma matkę, lub przynajmniej ta matka z ojcem spłodziła i później tego delikwenta urodziła. Sami się zapętlają w tej bezsensownej papce. Śmiejąc się z ogółu matek, wyśmiewają też swoje rodzicielki, co jest niesamowicie smutne. Świat zmierza ku znieczulicy, laicyzacji i spłycaniu empatii społecznej. Serio to jest przykre. Nie wiem, czy to jest pokolenie, które było wychowywane w sposób tzw. bezstresowy, czy te matki ganiały za każdym pieniądzem, zachcianką dla dziecka, nie mając dla niego już czasu?

Czekam z utęsknieniem na kolejne 10 lat do przodu. Na pewno część z tych (a pozwolę sobie) bezdzietnych lambadziar, jak to zwykło się mawiać w sieci, doczeka się swoich latorośli, planowanych, lub z wpadki. Ciekawe czy też będą takie zimne, zdroworozsądkowe, wdrażające wszystkie swoje postanowienia w kwestii wychowania dzieci i będą perfekcyjnie nieomylne. Wtedy nastawię sobie popcorn, założę wygodne kapciochy, wyciągnę dobre piwko z lodówki i będę płakać ze śmiechu jakie były naiwne i puste w swojej prostocie i niech się wykazują jakie to one są git majonez.

Na koniec tak podsumowując moje dosyć burzliwe przemyślenia, szanujcie matki, bo od dawien dawna to są prawdziwe opoki w życiu młodych ludzi, to one pomagają się uczyć, rozwijać, wylatywać z przysłowiowego gniazda. Są, jak i wszędzie, hardkorowe egzemplarze, które niestety dorobiły się następców i teraz historia będzie zataczać koło. Ale zdecydowana większość robi co może by wychować kolejne pokolenie na porządnych ludzi. Bywają u nich błędy i potknięcia, trochę wyrozumiałości, one są też tylko ludźmi i mają prawo się pomylić, zagapić ze zmęczenia, niedospania, wyczerpania. Też nie jestem idealna, na pewno coś robię źle, czy to w oczach innych, czy wobec dziecka i jego przyszłości, ale staram się ile sił, by dziecku było jak najlepiej. W końcu to moje oczko w głowie :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz